czwartek, 28 lutego 2013

Jak odzyskać mojo?

Wiecie, czym jest "mojo"? To coś takiego, co obrazowo można porównać do Waszego nastroju w poniedziałkowy poranek i piątkowy wieczór. I coś, za czym gonią największe korporacje technologiczne świata.

Gdy za sterami Google (na punkcie którego mam lekkiego fioła, a o czym moi znajomi wiedzą aż za dobrze) stał Eric Schmidt, firma wyrosła do gigantycznych rozmiarów. Tworzyła świetne, bardzo funkcjonalne produkty webowe, jak Gmail, Google Docs, świetny kalendarz on-line i wiele, wiele innych. Te narzędzia powstały w oparciu o założenie, że mają być dla użytkownika maksymalnie proste, a jednocześnie wnosić dużo wartości dodanej. Słowem, miały spełniać to, co jest jednym z kanonicznych warunków tworzenia innowacyjnego produktu, czyli dawać użytkownikom coś, z czym wcześniej nie mieli okazji się spotkać. Dla przykładu, dokumenty Google to świetne narzędzie, umożliwiające pracę on-line w czasie rzeczywistym. Tworzymy, piszemy tekst czy rachujemy coś w arkuszu kalkulacyjnym, Janek, Ania i Tomek widzą, co robimy i mogą na bieżąco komentować, edytować... Magia, nieprawdaż?

poniedziałek, 25 lutego 2013

Strachy na Lachy, "To"

Są takie kapele, które się nie starzeją. A nawet jeśli, to z fantazją i godnością niczym emeryci z reklam funduszy emerytalnych szalejący pod palmami. Albo tak, jak Strachy na Lachy na nowej płycie zatytułowanej "!To!".

Kupując nową płytę Strachów na Lachy, miałem pewne obawy dotyczące tego, jakie nuty popłyną z tego krążka. Poprzedni album kapeli dowodzonej przez Krzysztofa Grabowskiego, zatytułowany "doDekafonia", okazał się prawdziwym hitem. I przez wielu słuchaczy został nazwany rockową płytą dekady w Polsce. Zmierzyć się z własnym sukcesem nie jest łatwo, za to powielić już ograne schematy można od ręki. Sam Grabaż przyznał w niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że taką płytę, jak "doDekafonia", nagrywa się raz na dziesięć lat. I zespół, przygotowując nowy materiał, miał świadomość, że musi pójść nieco inną drogą, by nie odgrzać tego samego kotleta. I trzeba przyznać, że Strachom udało się ominąć tę rafę, a obawy okazały się jednak niepotrzebne. Bo moim zdaniem, "!To!" jest to!

czwartek, 7 lutego 2013

Michał Sadowski, "Rewolucja social media"

Nie jest łatwo recenzować książkę autora, o którym wiadomo, że jego pasją są sporty walki. A gdy wiemy, że tekst ukaże się w internecie, monitorowanym głęboko przez jego firmę, to już nie przelewki. Pióro drży przed postawieniem złego słowa... Ale odstawmy żarty na bok i przejdźmy do rzeczy. Bo “Rewolucja social media” Michała Sadowskiego to książka, obok której nie warto przejść obojętnie.

Jeden z najbardziej cenionych przeze mnie polskich publicystów, red. Edwin Bendyk z tygodnika "Polityka", napisał niedawno fascynujący tekst pt. "Wróżenie z danych". Materiał ten, by podsumować go w skrócie, opisuje jedną z najbardziej pożądanych współcześnie umiejętności, czyli analityczne i kreatywne podejście do przetwarzania ton informacji, w którym każdy z nas codziennie zanurza się po uszy. Jak twierdzi autor, to właśnie Informacja (z dużej litery, bo podkreślić rangę zjawiska) będzie dla XXI w. tym, czym dla poprzedniego stulecia i rozwoju światowej gospodarki była ropa naftowa.

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...