środa, 1 maja 2013

Innowacje jako broń masowego wkurzenia, czyli o Google Glass

fot. Antonio Zugaldia/Wikipedia, CC 3.0.
Google Glass - kręci mnie ten produkt, jak lisa pobyt w niestrzeżonym kurniku. Zamęczam znajomych opowieściami o tym wynalazku, niestety bez zrozumienia. Skoro nie da się w rozmowach, to napiszę o tym na blogu. 

Googlersi zapowiadają - Glass trafią do otwartej sprzedaży nie wcześniej, niż w 2014 r. Czyli jeszcze trochę przyjdzie nam poczekać, aż świat zaleją recenzje, migawki, zdjęcia czy posty na blogach o tym wynalazku. Czym on jest w istocie, jakby go tak rozebrać na kawałki? Otóż, Glass to tak naprawdę smartfon - tyle, że nie do noszenia w kieszeni, ale na twarzy. I w tym pomyśle tkwi, nie boję się użyć tego sformułowania, potencjał naprawdę rewolucyjny. 

Godzina i data, informacje o pogodzie, mapa, możliwość dyktowania SMS-ów głosem, robienie zdjęć i kręcenie filmów, udostępnianie multimediów - to wszystko oferują Google Glass. Powie ktoś: no i co takiego? Przecież wszystko to mogę zrobić za pomocą swojej wypasionej mądrej komórki. To wszystko prawda, ale każdy z nas zauważył to zjawisko, kiedy ludzie siedzą obok siebie np. w knajpie czy przy rodzinnym stole, wgapieni w swoje telefony czy tablety. Nie oszukujcie, sami pewnie też tak robicie. Mnie również to się zdarza, i to zdecydowanie za często. Ale smartfony jakoś tak wsysają, często mimochodem. A Glass? Dzięki nim, wszystko to będzie można robić zachowując niejako ciągłość danej reakcji społecznej. Można rozmawiać, nie odrywając oczu od rozmówcy, przepraszając na chwilę i mówiąc "Sorry, daj mi 10 sekund, poproszę okulary, by wysłały SMS-a". I wszystko na poziomie oczu użytkownika, prawie bez używania rąk, za to z domieszką komend głosowych. Cudownie proste? No właśnie.

Idę o zakład, że ten produkt będzie hitem na skalę światową, pod jednym wszakże warunkiem - że będzie znacznie tańszy niż awizowane dziś 1,5 tys. dolarów. Bo za taką cenę jedyne, co będzie się opłacało, to je... ukraść. Oczywiście, żartuję. A już całkiem serio - potencjał rewolucyjny połączony z niską ceną może się okazać dla Google'a kluczowym równaniem, dzięki któremu do kasy giganta z Kalifornii popłynie wezbrany potok gotówki. A przecież o to w tym wszystkim chodzi - dać ludziom produkt, który będą chcieli (a sądzę, że będą) i mogli (tu wracamy do ceny) kupić. Przy okazji pobierając od nich zupełnie nowe informacje, a przecież wiemy, że we współczesnej gospodarce to informacja jest towarem równie cennym, co kiedyś złoto. Google opanowało do perfekcji wyciąganie od nas różnych informacji, oferując na ogół darmowe i świetne produkty. Glass w tę linię wpasowują się perfekcyjnie, otwierając przy okazji bardzo przyszłościowy rynek - inteligentnych gadżetów, które można nosić na sobie (tzw. wearable computing). 

Pierwsze informacje o Google Glass od razu wywołały obawy obrońców prywatności. Że jak to tak? Nagrywać kogoś na wideo bez jego zgody? Robić zdjęcia w barze bez zgody właściciela knajpy? Kręcić film podczas wizyty w kinie? Cóż, to było nieuniknione. Każda nowa technologia niosła za sobą podobne obawy. I nie ma co się dziwić, ale też nie warto być sceptycznym. Gdy ten produkt stanie się masowy, wraz z nim powstaną nowe normy społeczne, nowe akceptowalne ramy korzystania z niego. Bo natura nie znosi próżni i gdy pojawi się potrzeba, wraz z nią pojawią się też odpowiednie uzusy. 

Szczególnie bawi mnie jedna rzecz, a mianowicie - strach przed nagrywaniem. Naprawdę? W czasie, gdy na każdym kroku w miastach obserwują nas kamery, a zdarza się tak, że należą one nie wiadomo, do kogo? Wielu to niepokoi, ale jakoś nie zauważyłem, by z co drugiej latarni te kamery spadały z hukiem, bo ktoś rzucił w nie kamieniem. A rozmawiając z kimś, kto używa Glass, chyba łatwiej wpłynąć na niego, by jednak nie kręcił, niż z pudłem zwanym kamerą, z której obraz może płynąć do... No właśnie, dokąd? To często bezpańskie kamery są problemem, nie kamera na czyjejś twarzy, z kim można się przecież dogadać. Poza tym - smartfonem też można kręcić film czy robić zdjęcia bez zgody nagrywanego/fotografowanego. Ba, można to robić zwykłą cyfrówką. Czyli co, zakazać ich używania? Wolne żarty. 

Są co prawda na świecie plemiona, które na widok samolotu lecącego nad ich skrawkiem dżungli rzucają w niego włóczniami. To zrozumiałe, bo są oazy wolne od nadmiernego (czy w ogóle jakiegokolwiek) dostępu do technologii. Ale naprawdę pomysł tak rewolucyjny chcemy od razu obłożyć zakazami, paragrafami czy po prostu wymyśloną a priori niechęcią? W ten sposób można zamęczyć każdą innowację - społeczną, technologiczną, a przecież nie o to chodzi. Teraz mamy za to czas, by przemyśleć, jak dostosować społeczne oczekiwania do możliwości, które dają Google Glass.

A na koniec najnowszy film od Google, pokazujący, jak - w skrócie - działają Google Glass. Enjoy.

4 komentarze:

  1. Niestety widzę to tak. Pojawi się w przestrzeni publicznej mnóstwo takich miejsc, gdzie zostanie nałożony zakaz używania Glass. Tak jak teraz w wielu miejscach na szybie widnieje znaczek z przekreślonym aparatem fotograficznym. Noszenie takich okularów w pewnych okolicznościach może również stać się niebezpieczne dla właściciela, bo czy zawsze możemy liczyć na kulturalną reakcje osób postronnych?
    Jestem wielkim entuzjastą takich i podobnych wynalazków. Jednak oby nieufność i opór z jakim spotyka się nowy produkt Google jeszcze przed premierą, nie doprowadził do znacznego ograniczenia jego możliwości i zastosowania.
    Mam nadzieję że się mylę i Glass zostanie jakoś przełknięte przez ogół społeczeństwa, podobnie jak wszędobylski monitoring czy smartfony z wbudowaną masą czujników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam te same obawy, o których wspomniałeś. To takie bardzo ssacze zachowanie - wzbraniać się przed nowinką, której nie znamy, a już na pewno nie do końca ją rozumiemy. Dlatego bardzo liczę, że ten sprzęt będzie tani i przez to dostępny. Bo wtedy kogoś noszącego Glass będzie można łatwo spotkać na ulicy, może nawet porozmawiać o tym produkcie. I przede wszystkim oswajać się z nim. Bo jeśli Google zrobi z niego ekskluzywny gadżet, wtedy faktycznie łatwiej będzie go ograniczać zakazami etc.

      Usuń
  2. Swietny tekst, Lukasz! Tak a propos, w Kalifornii juz dostosowuja prawo by zakazac prowadzenie pojazdow I uzywaniu Google Glass :-) takie ograniczenia sa zas sensowne i uzasadnione. Jesli chodzi o sam gadzet, to mysle uze takie funkcje jak hangout czy Google Now sa ogromnym plusem. Marze o tym, by podczas spaceru przez Golden Gate bridge, pogadac z rodzicami I pokazac im cale piekno SF Bay :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, kochana :) Fantastyczną wizję nakreśliłaś, tego spaceru po Golden Gate, dołączam do listy chętnych do tego Hangouta ;) A co do przepisów regulujących Google Glass w Kalifornii - o to właśnie chodzi. Nie ma co potępiać tę technologię z góry, mamy czas się dostosować i przemyśleć, jakie normy warto wprowadzić. A potem po prostu się bawić :)

      Usuń

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...