Zachwycam się ostatnio Instagramem. Mówią, że to nowe i lepsze w social media. Takie, które odbierze Facebookowi palmę pierwszeństwa w królestwie mediów społecznościowych.
Skąd te zachwyty? W zasadzie zamiast słów wystarczą dwa zdjęcia. Tu macie pierwsze:
A tu macie drugie:
Czy muszę dodawać coś więcej? Na Instagramie można znaleźć mnóstwo takich perełek. I odkryć dzieła profesjonalnych fotografów, a także tych, którzy są pasjonatami, którzy mają tę specyficzną fotograficzną wrażliwość, którzy w banalnej scenerii potrafią uchwycić kadr. Tych, którzy językiem fotografii opisują rzeczywistość, odrywając od codzienności i banału, za to przenosząc do krainy swojej wyobraźni i metafory.
Rzecz jasna gdyby Instagram wyprzedził Facebooka, to znaczyłoby to z grubsza tyle, co nic. Przynajmniej dla Facebook Inc. z siedzibą w kalifornijskim Palo Alto. Bo przecież Instagram też jest w rękach Marka Zuckerberga. Wygląda na to, że popularny "Zuck" wyczuł trend i miliardy dolarów wydane na zakup Instagrama okażą się (o ile już się nie okazały) świetną inwestycją. W tym kierunku zmierza teraz Google+ (oferując świetne narzędzia do obróbki zdjęć online) czy Flickr (dając zwykłym użytkownikom TERABAJT powierzchni na przechowywanie ich fotografii), a Google i Yahoo! rozumieją, że te foto wycinki rzeczywistości stopniowo będą zajmować coraz więcej miejsca w social mediowym świecie.
Ale iPhone to iPhone, a smartfony to inne super telefony, a iPad to iPad, a inne tablety to po prostu inne tablety. Pewne marki bronią się same z siebie. I podobnie jest chyba z Instagramem. On wrył się najmocniej w świadomość bywalców internetu - to właśnie tam najlepiej prezentować swoje fotki, oczywiście po wcześniejszym upiększeniu ich filtrami. I chyba po stokroć wolę obserwować, jak inni widzą świat przez szybki aparatów fotograficznych swoich tabletów czy smartfonów niż kolejnego żebrolajka na fanpage'u zakładu usług potrzebowych. Bo content is the king.
Rzecz jasna gdyby Instagram wyprzedził Facebooka, to znaczyłoby to z grubsza tyle, co nic. Przynajmniej dla Facebook Inc. z siedzibą w kalifornijskim Palo Alto. Bo przecież Instagram też jest w rękach Marka Zuckerberga. Wygląda na to, że popularny "Zuck" wyczuł trend i miliardy dolarów wydane na zakup Instagrama okażą się (o ile już się nie okazały) świetną inwestycją. W tym kierunku zmierza teraz Google+ (oferując świetne narzędzia do obróbki zdjęć online) czy Flickr (dając zwykłym użytkownikom TERABAJT powierzchni na przechowywanie ich fotografii), a Google i Yahoo! rozumieją, że te foto wycinki rzeczywistości stopniowo będą zajmować coraz więcej miejsca w social mediowym świecie.
Ale iPhone to iPhone, a smartfony to inne super telefony, a iPad to iPad, a inne tablety to po prostu inne tablety. Pewne marki bronią się same z siebie. I podobnie jest chyba z Instagramem. On wrył się najmocniej w świadomość bywalców internetu - to właśnie tam najlepiej prezentować swoje fotki, oczywiście po wcześniejszym upiększeniu ich filtrami. I chyba po stokroć wolę obserwować, jak inni widzą świat przez szybki aparatów fotograficznych swoich tabletów czy smartfonów niż kolejnego żebrolajka na fanpage'u zakładu usług potrzebowych. Bo content is the king.
A jakby kto szukał: http://instagram.com/lukasz_maslanka.