fot. Geralt/Pixabay.com. |
To już prawie miesiąc. Niby nic, niby to żadna jednostka miary, ale dla mnie osobiście to ogromny krok naprzód. Krok, którego postawienie teraz mogę polecać każdemu z czystym sumieniem. A być może także z typową dla każdego neofity gorliwością.
Pisząc ten krótki wpis mam dziwne wrażenie, że robię z igły widły. Bo przecież Facebook to nic innego, jak internetowe NARZĘDZIE. A narzędzi się używa, kiedy są potrzebne lub przydatne, a kiedy nie, odstawia się je do komórki lub piwnicy (czy gdziekolwiek indziej), gdzie czekają na kolejny swój moment. Z Facebookiem sprawa ma się podobnie - gdy ma się go dość, wystarczy wyjść, nacisnąć przycisk X w przeglądarce, wyjść z e-świata Facebooka i zająć się czymś innym.
Tyle, że Facebook dziś urósł do rangi czegoś, co jest potrzebne jak powietrze. Trudno z niego wyjść, trudno bez niego się obejść. Znam ludzi - i sam też miewałem takie momenty - dla których wrzucenie “czegoś” na Fejsa to coś równie oczywistego, jak jedzenie, picie czy oddychanie. To nie jest normalne.