czwartek, 5 lutego 2015

Dziękuję

Autorem fotografii jest Marcin Biodrowski (alefoto.com.pl).
To był ciepły, słoneczny majowy dzień w 2009 r. Miał też być zwykły. I taki też był, ale tylko do wczesnego popołudnia. Później byłem świadkiem pewnej magii związanej z historią Wrocławia. I to doświadczenie poprzestawiało mi wiele w mojej młodej głowie, a skutki tego remanentu odczuwam do dziś.

Dowiedziałem się niedawno, że zmarła Pani Danuta Orłowska, honorowa prezes Towarzystwa Miłośników Wrocławia. To przykra informacja - tym bardziej, że odeszła kobieta, będąca jednocześnie pewnym symbolem splątanej historii wojennego Breslau, dramatycznych losów Festung Breslau, a także powojennego Wrocławia. Jej wspomnienia z tamtych lat mogłem poznać, prowadząc wywiad na potrzeby projektu realizowanego przez jedną z wrocławskich organizacji pozarządowych. Tę rozmowę znaleźć można na łamach tuWroclaw.com - tutaj. To tak na wypadek, gdyby ktoś był ciekaw niesamowitej historii rodziny z Wielkopolski, zaplątanej w wojenne dramaty doby Festung Breslau.

Zapamiętałem Panią Danutę Orłowską jako dostojną, pogodną starszą kobietę. Taką, która o wojennych przeżyciach swojej rodziny potrafiła mówić spokojnie, jakby relacjonując przeczytaną książkę i nawet chwilami śmiać się z nich. Były w tej rozmowie także momenty wzruszające, kiedy Pani Danucie głos zatrzymywał się w gardle, bo próbowała walczyć z rosnącym wzruszeniem i dramatycznymi wspomnieniami. To była opowieść o wojennej zawierusze, dramatach, o chwilach mrożących krew w żyłach, ale też o sile miłości, która pozwoliła jej wraz z rodziną przetrwać ten dramatyczny czas. Pani Danuta Orłowska, mimo wojennej traumy, w swoich późniejszych latach zaangażowała się też w odbudowę Wrocławia. O tych chwilach też opowiadała, z błyskiem dumy w oczach. 

A po rozmowie, gdy już przyszedł czas, by spisać wywiad z dyktafonu, połapałem się, że nie zadałem praktycznie żadnego pytania. Ot, co najwyżej dwa lub trzy. I w toku prac redakcyjnych musiałem dorzucić kilka, by ta rozmowa miała ręce i nogi. Pamiętam też, że Marcin Biodrowski (fotograf towarzyszący temu wywiadowi) był równie, mówiąc kolokwialnie, wbity w ziemię. Tak fascynujące, poruszające i pouczające jednocześnie było to, o czym opowiadała Pani Danuta Orłowska. To była rozmowa, która poprzestawiała trochę trybików w mojej głowie. Była najlepszym dowodem na to, że nawet z najgorszej traumy można wyjść obronną ręką, być po niej człowiekiem pogodnym i otwartym na innych. Doceniłem po niej wagę historii i tożsamości Wrocławia. Zrozumiałem dobitnie, że o to, by obywatele mieli wpływ na losy swojego miasta, walczyły całe pokolenia, dlatego dziś tego prawa nie wolno lekceważyć ani marnować np. wyborczego głosu.

Szkoda, że już Pani tego nie przeczyta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...