wtorek, 10 czerwca 2014

Klauzula sumienia jako narzędzie do zadawania cierpienia

fot. freeimages.com.
Okazuje się, że w Polsce trzeba uważać, bo zamiast na lekarza można trafić na misjonarza. Do tego z zapędami do włażenia z butami w cudze życie intymne.

Gdy poczytać informacje z Polski z ostatnich dni, to aż włos się jeży na głowie. W sferze z pogranicza medycyny, religii i obyczajowości dzieją się rzeczy, które na ogół płyną do odbiorców informacji z - nie boję się tego napisać - Pakistanu czy Afganistanu. Tam kobiety nadal, mimo heroicznych wysiłków wielu zaangażowanych osób, są traktowane jak własność, jak rzecz - bez prawa do własnego zdania, bez prawa do kontrolowania własnej seksualności. Można je pobić, można je nawet zabić, jeśli "splamią honor rodziny". Cudzysłów nie jest tutaj przypadkowy, bo zabijanie w imię honoru? Przecież to brzmi absurdalnie. W Polsce zaś można mieć usta pełne frazesów o wierze i religii, zasadach i wartościach, a w gruncie rzeczy w imię próżnej troski o wizerunek własny skazywać kogoś na cierpienie, ból i pogardę. Bo też krzywdzenie bliźniego w imię zasad religii, która tak wiele mówi o miłości bliźniego? To się żadnej logiki nie trzyma.

Czytam właśnie, że w Wągrowcu dwoje bliźniaków zgwałciło 11-letnią dziewczynkę. Zgodę na przeprowadzenie zabiegu aborcji musiał wydać sąd. I zrobił to, dobrze rozumiejąc, że wymuszenie na dziecku (tak, dziecku!) obowiązku rodzicielskiego to dodatkowa kara i kolejne po gwałcie upokorzenie. Jaką odpowiedź na to mają herosi rodzimej prawicy katolickiej? Tomasz Terlikowski apeluje, by "nie mordować dzieciątka i po urodzeniu oddać je do adopcji". Tak, jakby dla zgwałconej dziewczynki samo urodzenie dziecka i oddanie go nie było traumą. Jakby sam gwałt nie był traumą!

Zdumiewa mnie lekkość, z jaką podtatusiali bohaterowie ideologicznych wojenek dają sobie prawo do wymuszania na innych, jak mają żyć.  Ale przecież to nie jego córka i nie jego cierpienie. On oczywiście może współczuć rodzinie dramatu, który przeżywa. Tyle, że lepiej zrobić dobrze swojemu poczuciu ideologicznej misji. Co tam realna krzywda, co tam konkretne cierpienie, co tam gwałt na dziecku. Matką została, dzieciątko ma pod sercem. Niech rodzi.

Czytam też, jak to znany w Polsce ginekolog prof. Bohdan Chazan odmówił przeprowadzenia aborcji pacjentce, która wiedziała, że urodzi ciężko chore dziecko - chore tak bardzo, że jego leczenie nie będzie możliwe, a szanse na przeżycie praktycznie zerowe. Co zrobił ów "lekarz"? Złamał prawo, bo odmówił przeprowadzenia aborcji, nie wskazał placówki, gdzie można taki zabieg przeprowadzić, a procedury naginał tak długo, aż zabiegu już nie można było wykonać. Zaoferował też... znalezienie miejsca w hospicjum.

Co można napisać... Jeśli to nie jest sadyzm, to czym on jest, w takim razie?

Takie oblicze ma ideologiczne zacietrzewienie i poczucie boskości. Lekarz zdecydował za pacjentkę. Bo on ma przekonania, a ona miała tylko "problem". Niech rodzi. Jej rozrodczość własnością narodu, a prof. Chazan najwidoczniej uważa się za tej rozrodczości kapłana. I to on decyduje.

Czytam też, że całkiem spora grupa polskich lekarzy i studentów medycyny podpisało Deklarację Wiary. Na pierwszy rzut oka wygląda to dość szlachetnie, ale gdy przyjrzeć się dokładniej zapisom owej deklaracji to wniosek jest prosty. Wystarczy zresztą lektura trzech zapisów owej Deklaracji:

3. PRZYJMUJĘ, że (...) powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią
sacrum w ciele ludzkim.

4. STWIERDZAM,że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła i ma on prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem.

5. UZNAJĘ pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim (podkreślenie moje), aktualną potrzebę przeciwstawiania się narzuconym antyhumanitarnym ideologiom współczesnej cywilizacji, potrzebę stałego pogłębiania nie tylko wiedzy zawodowej, ale także wiedzy o antropologii chrześcijańskiej i teologii ciała (podkreślenie moje).

Gdybym był złośliwy napisałbym, że te zapisy równie dobrze mogłyby się znaleźć w deklaracji członkowskiej grup fundamentalistów islamskich. Ale nie napiszę, bo owe grupy nie rekrutują swoich członków za pomocą deklaracji.

Napiszę zaś, że wygląda na to, iż spora grupa medyków wypowiedziała w niej lojalność wobec państwa prawa i przepisów regulujących funkcjonowanie medycyny w Polsce.

Nie potrafię pojąć żadnego z przytoczonych wyżej przypadków. Oczywiście, w dzisiejszych szalonych i niespokojnych czasach reakcja konserwatywna wydaje się jakoś zrozumiała. Gdy wokół wszystko się chwieje, wielu odruchowo skłania się ku temu, co tradycyjne, co kojarzy się ze stałością. Czyli m.in. także ku religii. Ale lekarz nie jest zakonnikiem, członkiem bojówki złożonej z religijnych fundamentalistów czy radykalnym islamistą. Jest wykształconym przez państwo fachowcem, na którym spoczywa ogromna odpowiedzialność - tak merytoryczna, jak moralna i etyczna. Lekarz, policjant, żołnierz, przedsiębiorca, prof. Bohdan Chazan czy Tomasz Terlikowski - nikt, absolutnie nikt nie jest ponad prawem i ponad polską konstytucją. Polska to państwo prawa stanowionego, nie boskiego czy naturalnego (czymkolwiek te dwa ostatnie miałyby być). Lekarz pełni posługę, ma wykonywać swoje obowiązki i świadczyć pomoc zgodnie z polskimi normami.

Antykoncepcja doustna jest w Polsce legalna. Zabieg aborcji można przeprowadzić, jeśli zaistnieją stosowne okoliczności. Badania prenatalne są legalne. Lekarz NIE MA PRAWA ich odmówić. A jeśli dochodzi do wniosku, że to szkodzi jego sumieniu - co brzmi osobliwie zważywszy na to, że swoim czystym sumieniem krzywdzi innego człowieka - to nie powinien być lekarzem, tylko misjonarzem lub księdzem. Kropka.

Wychodzi na to, że owa mityczna klauzula sumienia to dążenie do wolności zadawania cierpienia. Bo żeby odmówić matce ciężko chorego dziecka aborcji, trzeba nie mieć owego sumienia. I strzeliste deklaracje o ochronie wartości czy życia poczętego to zwykłe pieprzenie głupot.

Tadeusz Boy-Żeleński przewraca się w grobie. Blisko sto lat temu walczył z polskim piekłem kobiet, ze ślepym doktrynerstwem i zakłamaną religijnością, która krzywdzi. Dziś mamy smartfony, tablety, prześcigamy się w pomysłach na nowoczesne urządzanie domu, a jednocześnie tolerujemy wśród nas ideologiczną (bo z religią taka postawa nie ma wiele wspólnego) ciemnotę.

Aż robi się cierpko na skórze na myśl, że są w Polsce medycy, którym nagle może przyjść do głowy, by np. odmówić pacjentowi ranionemu nożem przeszczepu zniszczonego organu. Bo przecież ciało ludzkie to dzieło Boga. I zamiast operacji mogą zaoferować głęboką modlitwę.

Na pewno właśnie takiej medycyny, podejścia do przepisów prawa i takiej twarzy religii w Polsce chcemy?

1 komentarz:

  1. Tymczasem na Salonie24.pl impreza pod tym tekstem trwa w najlepsze ;) http://lukaszem.salon24.pl/589198,klauzula-sumienia-jako-narzedzie-do-zadawania-cierpienia

    OdpowiedzUsuń

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...