czwartek, 25 września 2014

#BendGate i iPhone 6 Plus - Apple wyprodukował telefon, który może przybrać kształt bumerangu

iPhone 6 Plus wygina ciało śmiało w materiale na YouTube. 
Szok, niedowierzanie, skandal, tłumy rozczarowanych, media społecznościowe wstrzymały oddech. Nowy święty Graal, czyli iPhone 6 Plus, wygina się podczas noszenia w kieszeni i może nawet się złamać! 

Informację o tym, że nowy model iPhone’a niebezpiecznie się wygina, znalazłem na nie byle jakich łamach, bo na portalu brytyjskiego “The Independent”.

Łamy szacowne, można więc sprawę potraktować jako poważną. Ale cóż... W pierwszym odruchu mocno się roześmiałem, bo nietrudno sobie wyobrazić miny tych, którzy długie godziny w zawijanych kolejkach spędzili, by wreszcie kupić nowego iPhone’a - jak się okazuje, giętkiego jak banan. Przyznaję też, że nieco drwiłem w myślach z całej tej manii na punkcie produktów Apple, która każe ludziom marnować kawał życia na stanie w kolejkach właśnie tylko po to, by kupić - jakby nie było - zwykły telefon.

Ten, kto przekonał ludzkość, iż posiadanie sprzętów z logo Apple na obudowie jest symbolem luksusu i metodą na wyrażenie swojego “ja”, musiał być albo szarlatanem, albo geniuszem, albo jedno i drugie. Bo wmówić światu, że coś, co kupuje miliony klientów na całym świecie (klientów biednych, średnio biednych, średnio majętnych, a także bogatych), jest luksusowe - czapki z głów, naprawdę.

Odłóżmy jednak żarty na bok, bo też nabijanie się z Apple-manii wpisuje się w powiedzenie, że na pochyłe drzewo wskoczy każda koza. Problem z iPhone 6 Plus pokazuje bowiem jak na dłoni, że gdy mowa o naszym współczesnym stosunku do technologii, to - mówiąc łagodnie - zwariowaliśmy. Oszaleliśmy na punkcie większych, bardziej wydajnych, mających coraz-więcej-nie-wiadomo-do-czego-przydatnych-funkcji smartfonów. Jak reklamuje swój nowy produkt samo Apple, “it’s not just a bigger display. It’s a better display”. Tak, jakby ekrany poprzednich modeli powodowały krwawienie z oczu i wybuch soczewek kontaktowych! Przecież różnice są na ogół niedostrzegalne gołym okiem, a parametry telefonów mających rok są tak wyostrzone i tak niesamowite, że dokładanie im ułamka procenta mocy w nowym wydaniu jest sztuką dla sztuki czy też biciem piany dla samej przyjemności bicia piany.

Taki Nexus 5 wyprodukowany przez LG dla Google do dziś imponuje mocą, jakością ekranu, sprawnością systemu operacyjnego... Gdyby podejść do sprawy racjonalnie, wystarczyłoby wyprodukować model w wersji nr 2, np. z odrobinę mocniejsza baterią. Albo jeszcze inaczej: wyprodukować model, który posiada wymienną baterię i zaoferować takie właśnie akumulatory do samodzielnej instalacji. Ale nie - słychać, że Google wspólnie z Motorolą zamierza zaoferować telefon Nexus 6, którego ekran ma mieć przekątną ok. 6 cali. Some kind of monster.

Mimo tych milimetrowych różnic i łatwego dostępu do wiedzy, klienci co roku po premierze nowych modeli smartfonów są jak zahipnotyzowani, tyczy się to zwłaszcza fanatyków produktów Apple. Idą do kolejki, stoją, wreszcie docierają do kasy, wyciągają te tysiące dolarów czy złotówek, kupują i się zachwycają, że ich wyświetlacz Retina jest śladowo lepszy niż model sprzed roku. 

To jest coś, czego rozumem objąć się nie da. 

Doszliśmy też do punktu, w którym smartfony wyglądają już tak, że strach je zostawić pod płotem, bo ktoś mniej obeznany mógłby je potraktować jak deskę i wbić w ów płot, bo nie dostrzeże różnicy w rozmiarach. W kuchni też strach je zostawiać, bo a nuż np. nasz gość uzna, że fajna ta deska do krojenia chleba z takim żywym obrazkiem na grzbiecie. Stały się ogromne! Problematyczny iPhone 6 Plus ma ekran o przekątnej 5,5 cala, a przecież nie jest liderem w swoim sektorze, bo smartfony Samsunga z serii Galaxy Note są jeszcze większe. Efekty są komiczne, bo człowiek dzwoniący z takiego telefonu wygląda tak, jakby ucho zakrył sobie deskorolką. Odpowiedź na pytanie, w imię czego ta maksymalizacja, pozostaje dla mnie niezbadana. Ale pal sześć, gdyby to miało być tylko zabawne, problem polega jednak na tym, że używanie takich telefonów staje się być uciążliwe. I producent może wymagać od użytkownika, by np. nie nosił jego sprzętu w kieszeniach - chyba, że na własną odpowiedzialność. Możliwe więc, że dojdziemy do etapu, w którym kiedyś plecak brało się do szkoły lub na wycieczkę w góry, a teraz będzie się go brało jako pokrowiec na telefon. 

Apple produkował wcześniej telefony o raczej umiarkowanych proporcjach. Takie na każdą dłoń, których nie trzeba było trzymać tak kurczowo, jak trzyma się pochodnię, aby cokolwiek z nimi zrobić. Ale ostatecznie firma, po korytarzach której duch nieodżałowanego Steve’a Jobsa stąpa chyba coraz rzadziej, uległa rynkowym trendom. I wyprodukowała potwora, którego tylna obudowa pokryta jest aluminium. Dzięki temu (lub raczej przez to) telefon może się wyginać, a jeśli ktoś się zaprze, to nawet złamać. Tylko po co produkować kolosa, który wymaga traktowania równie ostrożnego jak jajko na miękko? I tu właśnie jest pies pogrzebany, bo bez aluminium trudno byłoby wykonać telefon o takich parametrach. Klient oczekiwał - klient dostał, ale cudów nie ma, telefonów rozciągliwych jak guma i twardych jak rycerski pancerz nikt jeszcze nie wymyślił.

Idę o zakład, że za kilka lat pamięć o telefonach "normalnych", czyli takich, które dało się nosić w kieszeni bez obaw, że ekran pęknie i szkło wbije nam się w nogę, będzie trwała tylko w sekcji "archiwum" różnych marudnych blogerów czy serwisów o nowych technologiach. Ciekaw jestem za to, kiedy przyjdzie opamiętanie. Bo z jednej strony realia rynku pracy i kultura dyktują nam, że najlepszy wariant pracy czy spędzania wolnego czasu, a także konsumpcji dóbr wszelakich to taki, który zakłada całodobową dostępność telefoniczną lub online. A z drugiej - tworzymy narzędzia technologiczne, jak smartfony, które posiadają baterie gotowe do pracy jedynie przez kilkanaście godzin i które są coraz bardziej kruche. Już teraz widać, że w kawiarniach, klubach, na stadionach otaczają nas cyfrowi narkomani, zatopieni nosem w swoje (coraz większe) telefony czy tablety. Na wszystko jest/ ma być aplikacja, tylko jakby rozum i szare komórki w tym giną. I niedługo staniemy się bezradni, pozbawieni naszych prądożernych, kruchych zabawek, bez których nie sposób wyjść z domu czy porozmawiać z drugim człowiekiem bez użycia Facebook Messengera.

Tutaj można zobaczyć, że nie tylko iPhone 6 Plus wygina się jak szalony, ale problem jest szerszy - i wynika z owczego pędu do zamieniania telefonów w budki telefoniczne z dotykowym ekranem:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...