środa, 2 kwietnia 2014

Krótko o decyzji jak skok na spadochronie przy braku pewności, że zabrało się spadochron z samolotu

fot. Ester Villlalta Capdevila/ CC: flic.kr/p/bsEVG3.

Jestem zodiakalnym Bykiem. Jeśli wierzyć horoskopom, osoby spod znaku Byka są raczej z tych mocno stąpających po ziemi, używającym głównie rozumu, a mniej serca do podejmowania życiowych decyzji. Krótko mówiąc - więcej rozsądku, mniej szaleństwa.

I gdy taki Byk porwie się na coś szalonego, to od wielkiego dzwonu. Za to jeśli już, to tak, że scenariusze do filmów na tej podstawie można pisać...

Zrobiłem to. Wiedząc, że nie mam alternatywy, a moja umowa o pracę na okres próbny wygasa 31 marca br., nie zdecydowałem się jej przedłużyć. Uznałem, że nie ma większego sensu zarzynać psychiki w miejscu, które zwyczajnie mi nie podeszło. Zwłaszcza w sferze zakresu zadań, które - umówmy się - nie miało wiele wspólnego z komunikacją w wydaniu przeze mnie lubianym, dużo za to z obsługą klienta. Klienta często nie przebierającego w słowach, dodam.

- Nie moja bajka - stwierdziłem i uznałem, że po tych prawie 10 latach pracy zawodowej czas na króciutką regenerację zużytych baterii. W końcu nawet samochody wymagają okresowych przeglądów, aby kierowca był pewien, że nie jeździ rzęchem niebezpiecznym dla otoczenia. Ludzki organizm i - zwłaszcza! - psychika obecnie dzień w dzień bombardowana tysiącami bodźców od czasu do czasu też potrzebuje pustego przebiegu. Z wiekiem nabiera się szacunku do tej skomplikowanej maszynerii, a szacunkiem przychodzi zrozumienie własnych potrzeb, możliwości i ograniczeń. Wydaje mi się, że jest pewna maestria czy powód do przyznania sobie kolejnej belki na pagonie pt. "Mądrość życiowa" w tym, że dochodzi się do momentu, kiedy potrafi się już powiedzieć świadomie "dość, czas na regenerację" własnej ambicji, motywacji, planom. I organizmowi, po prostu.

Efekt? Od 1 kwietnia (nie, to nie jest Prima Aprilis) jestem bezrobotny. Jeszcze nie oficjalnie, bo (póki co?) do Powiatowego Urzędu Pracy i oficjalnego rejestru osób pozbawionych pracy nie dołączyłem. Ale faktycznie jest właśnie tak - nie mam stałej pracy. Mam doświadczenie, nadzieję na to, że jednak pracę znajdę i ogarniam nową rzeczywistość. Było nie było, poprzednio bezrobocie było moim kumplem bodaj pięć lat temu. A w dzisiejszych czasach połowa dekady to szmat czasu, kiedy zmienia się mnóstwo. Zwłaszcza osobowość i podejście do życia.

Rynek pracy jest dziś trudny - choć, z drugiej strony, kiedy nie był trudny w ostatnich latach? Do tego, gdy się czyta TAKIE TEKSTY, to optymizm zaczyna się wiercić i próbuje ulecieć z ducha, który ma nadzieję i wie, że musi sobie poradzić w tej trudnej rzeczywistości. Zresztą, co tu dużo mówić: banknoty Narodowego Banku Polskiego nie rosną na drzewach, a bez nich nijak nie da się wyżyć. Dlatego poradzić sobie zwyczajnie trzeba. I ani kroku wstecz.

Byle świadomie, byle czerpać z obecnego stanu garściami. Zalepić, polepić, zrozumieć, zatankować i pojechać dalej. W końcu wszystko, co się przydarza, ma swoje zalety i wady. Takie momenty świadomej autorefleksji są dziś potrzebne jak cholera. I warto je pielęgnować. 

Wypada poprosić: trzymajcie kciuki :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...