niedziela, 9 czerwca 2013

Maślanizm bez tytułu, bo żaden dobry pomysł nie przyszedł mi do głowy

Nie lubię weekendów. Zwłaszcza, gdy trwa wakacyjna przerwa w obu ligach: koszykarskiej i piłkarskiej. Za dużo wolnego czasu, zbyt wiele możliwości jego spędzenia, kakofonia różnych myśli w głowie. Nieznośna lekkość weekendowego bytu.

Bywa, że w weekendy w tej swojej galopadzie myśli wymyślam rzeczy, o których pomyślę później na trzeźwo i następuje krótkie: "O k..., stary, to Cię poniosło". Łapiąc dystans, łapię go za mocno, uciekam za daleko. I dopiero, gdy wrócę na właściwe tory, dociera do mnie, że znowu ciągnie mnie do wnętrza mojej latami wyklepywanej skorupy. Ot, taka pokręcona już moja natura.

W tygodniu wojownik, fighter, kreator, innowator, profesjonalista, marzyciel i idealista. Twardy, zorganizowany i poważny, skuteczny, o szerokich horyzontach, stawiający kolejne kroki na drodze ku temu, by nazwisko "Maślanka" przestało się kojarzyć z Mrągowem, a zaczęło z jakością intelektu. Ale w weekendy... Wtedy zostaję tylko marzycielem - idealistą ;). Wtedy znikam. Na telefon (który skądinąd budzi we mnie uczucie obcowania z designem na najwyższym poziomie) patrzeć nie mogę, w tablecie gorączkowo wyłączam dostęp do internetu i zmieniam go w prosty czytnik książek... Nie zapuszczam się w social media głębiej, niż to konieczne. Najzwyczajniej w świecie ugniatam od wewnątrz ściany swojej skorupy. Łapię dystans (czasem za mocno), porządkuję myśli, spośród chaosu wybieram właściwe wektory. Mówię sobie "sprawdzam".

Ten weekend jest jednak ciut inny. Skorupę zmiękczyły mi nuty. I w zasadzie tylko po to napisałem tę notkę, aby podzielić się z Wami jednym utworem. Od kilku dobrych tygodni słucham płyty "Avalon" Sully'ego Erna.  W ucho wpadły mi wszystkie zamieszczone na tym krążku piosenki. "Avalon" to płyta z rockowym zacięciem, utwory mają bardzo tajemniczą, chwilami wręcz mistyczną naturę. Do tego chropawy głos wokalisty i teksty - o, właśnie, teksty. Jeden z nich porwał mnie, młokosa radośnie obrastającego w cynizm, jak świeżaka. Mowa tu o piosence "My Light":


"Under the light you shine on me
I promise I will be there for you baby
I'd never wanna leave you anyway, you've become my light
I cross my heart that's in your hands,
with hope that you'll always be my best friend"

Chyba chciałbym komuś zaśpiewać napisać takie słowa. Tak zupełnie szczerze, naturalnie i z przekonania. Chyba, bo - jak mawia Leszek - "nigdy", "zawsze" i "na pewno" odkąd pamiętam tańczą wokół mnie swój chocholi taniec. Teraz też. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócili

fot. Nicholastbroussard, Wikipedia/CC BY-SA 3.0. Pamiętam to dobrze. Był wrzesień 2008 r., wracałem wtedy pociągiem z Warszawy. W odtwa...